czwartek, marca 03, 2011

1.

Niedoskonałe takie, wnerwiające...
Myśli nałożone na siebie; ścinki przeszłości. Niczego wyłuskać, złapać - rozedrzeć. Nawet słowa widzę nieposkładane, przeszyte wzajemnie sobą. Jakbym oko miał złamane. Rozcięte i zmieszane.

Widzę podwójnie, dwa różne wymiary nachodzące na siebie. I jak temu dać wyraz?
Te słowa i kreski - takie nieposłuszne. Tak wiele ich i niewiele, bo niczego nie oddają. Nieudolne i dziecinne.

Wszędzie cięcia.
Redukcja.
Tylko biała kartka zostaje.

Otoczony obrazami, słowami i chęcią i ambicją napełniony. Tu Picasso, Miró, Bolffel i Witkiewicz, a ja nic i niczego, choć pustka domaga się wypełnienia.
Złamałem sobie rękę tymi latami bezczynności.

Zamieniłem ołówek na długopis i wybacz mi, Ktokolwiek, jeśli to był błąd.

2 komentarze:

  1. ło, matko - to całkiem poezja jest :o
    znaczy się, poetycka proza...
    (to nawet lepiej, bo nie prostacko, znaczy się - głębiej!)

    OdpowiedzUsuń
  2. pasujące kolory te do siebie, sobie myślę - e, ee, pani, a dlaczego o, ooo, ech i trach go w łeb, ten się nakrył, ów go pokrył, w każdym razie w dzień targowy, chłopiec chłopcu znów dogodzi, tylko czym, tego bęc, nawet nie wie ta, ooo, uu, ciii :p

    OdpowiedzUsuń